sobota, 26 września 2015

"Pozdrowienia z Korei" - Suki Kim opowiada o tym, jak uczyła dzieci północnokoreańskich elit


Przez dwa semestry uczyła dzieci północnokoreańskich elit, przyjęła zasady panujące w kraju Wielkiego Przywódcy, widziała jak wygląda życie młodych ludzi, którzy już na starcie skazani są na porażkę, wszechobecne kłamstwo, ubóstwo i paraliżujące uzależnienie od władzy. Przedstawiam Wam Suki Kim - autorkę i bohaterkę książki Wydawnictwa ZNAK.

Gdybym miała streścić "Pozdrowienia z Korei" jednym fragmentem książki, byłaby to część wypowiedzi wykładowcy z Hongkongu, który w czasie rozmowy z autorką powiedział:
"- Nie ma wolności - westchnął. - Bez przerwy nas obserwują. Wiem, że nagrywają wszystko, co mówimy, i mają na nas teczki, i przez cały czas potwornie się czuję. Po prostu źle, nieswojo. Nie chodzi o to okropne jedzenie ani o materialny brak wszystkiego. Tylko o elementarne człowieczeństwo. Brakuje go tutaj." [str. 258]

Książka ta traktuje właśnie o Korei Północnej, w której brakuje dosłownie wszystkiego, począwszy od czekolady, poprzez internet a skończywszy na ludzkich, szczerych odruchach.

Po lekturze mogę śmiało stwierdzić, że jest to książka wstrząsająca, a  takich cech nabiera poprzez to, że w żadnym stopniu  nie jest ona fikcją literacką a rzetelnym odzwierciedleniem aktualnej sytuacji tego kraju i jego mieszkańców.

Autorka książki dużo ryzykowała wyjeżdżając do Korei, oficjalnie jako chrześcijańska misjonarka i nauczycielka, aby wieczorami po zajęciach ze studentami, gromadzić materiały do publikacji. Dzięki długim staraniom znalazła się w kraju, do którego nikt z zewnątrz nie ma dostępu. Była też świadoma, że choć znalazła się w jego granicach to i tak obracała się w sztucznym, wygładzonym na bardziej cywilizowany, środowisku, stworzonym na potrzeby wizyty zagranicznych gości. Przekonała się o tym nie raz, będąc świadkiem m.in. mszy, której przebiegiem nikt faktycznie nie był zainteresowany a wszyscy uczestnicy wyglądali jak statyści, których zadaniem było stworzenie pozoru wolności religijnej. Widok tłumu ludzi dziwił tym bardziej, że ulice zawsze świeciły pustkami a cennego czasu nie można przeznaczyć nawet na wakacje, bo każdą chwilę należy tam wykorzystać na pracę dla dobra narodu i ku chwale Wielkiego Wodza.

Suki Kim przebywając na PUST (Pyongyang University of Sience and Technology) w semestrze zimowym i letnim, miała okazję poznać na tyle dobrze pracę uczelni i życie swoich studentów, aby móc czytać między wierszami i słyszeć to co niewypowiedziane. I o tym właśnie jest ta książka - o jej studentach funkcjonujących jak w wojsku, podporządkowanych rygorystycznym zasadom, przebywających z dala od rodzin, pozbawionych możliwości jakiegokolwiek kontaktu z przyjaciółki, pełniących obowiązkowe nocne warty czy strzygących nożyczkami trawniki na uczelnianym dziedzińcu - a wszystko to pomimo tego, że byli synami najbardziej wpływowych ludzi w kraju. 

Byli to chłopcy, którzy tak bardzo różnili się od młodzieży całej reszty świata, która spełniała marzenia i nie widziała żadnych przeszkód w ich realizacji. PUST pokazał Suki Kim jak głęboko sięgała ideologia Wielkiego Wodza, jak dużo zabrała młodym ludziom, niepotrafiących samodzielnie wychodzić z inicjatywą, a co najgorsze nieznających swojej wartości jako jednostki, wierząc, że jedynie należąc do tej podporządkowanej masy coś znaczą. Widziała jak ciężko jest im wyrażać własne, odmienne zdanie - o ile w ogóle ktokolwiek z nich był w stanie je wypracować.

Dzięki Suki Kim poznajemy Koreę Północną od wewnątrz - namiastkę tego co dzieje się tam na co dzień - wszechobecnego kłamstwa o wielkim dobrobycie i sile kraju. Widzimy strach przed zwykłymi ludzkimi emocjami, przed szczerymi uczuciami, lęk że wypowiedziane słowa urażą tych, którzy podsłuchują wszystkich i wszędzie, a słowo "zaufanie" nie istnieje.

Książka zaskakuje i przeraża z każdą stroną coraz bardziej. Jak pisze sama autorka
"przebywanie w Korei Północnej było doświadczeniem głęboko depresyjnym. Nie dało się tego ująć inaczej. Zamknięta granica nie kończyła się na 38. równoleżniku ale była wszędzie, w sercu każdego  człowieka, blokowała przeszłość i przyszłość." [str. 295]
 Atmosfera ta udziela się również czytelnikowi. 

Kończąc lekturę ogarnęła mnie szczera radość, że żyję w kraju, w którym mogę decydować o sobie, o tym w co wierzę i kogo kocham. I choć kraj nasz nie jest idealny, to są w nim ludzie, którzy do ideału dążą i chcą zmienić świat na lepszy i nikt nie może im tego zabronić.

Szczerze polecam lekturę książki "Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit".



------------------------------------------------------------------------------------------




4 komentarze:

  1. Z chęcią przeczytam, bo państwa totalitarne mnie interesują ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny! Warto czytać lektury z tej tematyki, żeby mieć świadomość co dzieje się poza naszymi granicami i do jakich ludzkich tragedii dochodzi mimo, że żyjemy w XXI wieku (wydawałoby się cywilizowane i bezpieczne czasy...). Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. W sumie mogłaby to być bardzo przydatna książka :)

    OdpowiedzUsuń